18/11/2012

Rozdział szesnasty.



          Evelyn uśmiechnęła się nadobnie pod nosem. Zaczęła krążyć z Sophie, którą się opiekowała, po całym salonie podśpiewując jedną z ulubionych piosenek mamy, którą śpiewała jej do snu. Wspomnienia niczym bumerang wróciły do niej. Przed oczami stanęła jej postać średniego wzrostu kobiety o oliwkowej cerze, z anielskim uśmiechem i zielonych oczach, które odziedziczyła. W uszach pobrzmiewały ciche dzwonki jej radosnego śmiechu. Obrazy tego co minęło, bolały ją. Kuły nieprzyjemnie w klatce piersiowej, rozdrapując zabliźnione rany smutku. Kolejne słowa piosenki przywoływały pozostałości przed kilku miesięcy.
          Dzwonek do drzwi sprowadził brązowowłosą z krainy wspomnień na ziemię. Zamrugała kilkakrotnie, uświadamiając sobie, że na rękach cały czas trzyma małą, porcelanową laleczkę. Uśmiechnęła się do niej smutno, po czym powoli odłożyła ją do leżaczka. Spojrzała przez ramię na dziecko i pobiegła w kierunku drzwi. Za masywną, drewnianą ścianą stała matka dziewczynki. Evelyn gestem ręki wskazała, aby wysoka czarnowłosa kobieta weszła do środka.
          - Jeszcze raz, bardzo ci dziękuję – powiedziała, uśmiechając się i wyszła zabierając ze sobą córeczkę.
          Evelyn zerkała zza lekko uchylonych drzwi. Odprowadziła wzrokiem sąsiadkę do białego audi, które zjechało z podjazdu. Warkot silnika ustał. Słychać było jedynie melancholijną melodię kropel i wycie wiatru, który uderzał w twarz dziewczyny. Nagle zza ciężką ścianą deszczu dostrzegła ciemny, duży kształt i snob jasnego światła reflektorów. Kogo tym razem niesie? - pomyślała, mrużący oczy. Dostrzegła, jak z auta wyłania się czyjaś postać, po czym wartkim krokiem przemierza odległość między pojazdem a frontowym wejściem. Stała oparta o framugę drzwi lekko gładząc zimną klamkę. Jej Anioł był coraz bliżej niej, aż w końcu pokonał ostanie stopnie schodów i stanął z nią twarzą w twarz. Jego ułożone włosy pod wpływem deszczu opadły. Cichutko, niczym małe dziecko zaśmiała się pod nosem.
          - Wejdź – powiedziała, robiąc chłopakowi przejście.
          - Mam do ciebie pewną sprawę, Williams.  – Odwrócił się na pięcie w kierunku brunetki. Koniuszkiem językiem przejechał po swojej dolnej, malinowej wardze.
          - Okej. – Zwróciła się do niego, kierując się do salonu. – Napijesz się czego?  
          - Nie, dzięki – odparł, zajmując miejsce na skórzanej sofie. Odwrócił głowę w bok, zawieszając spojrzenie na tlący się ogień w kominku.
          - Co to za sprawa? – spytała w końcu, siadając w fotelu i podciągając od brodę kolana. Miała teraz doskonały widok na profil jego twarzy. Przemknęła zielonymi oczyma po jego zgrabnym nosie i wydatnych, malinowych wargach, które ociekały słodyczą i namiętnością. Zagryzła policzek.  
          - Moja ciotka złożyła mi wczoraj nieoczekiwaną wizytę. Podczas rozmowy chyba się nie do końca zrozumieliśmy i..
          - I?
          - I zaprosiła mnie do siebie na weekend… z dziewczyną. – Ostatnie słowo wypowiedziała nieco ciszej. Spojrzał na zdezorientowaną minę dziewczyny, która nie wróżyła niczego dobrego. Westchnął ciężko.
          - Czy ja dobrze zrozumiałam, mam udawać twoją dziewczynę? – Wykrzyknęła niemal, podrywając się z fotela na równe nogi.
          - Och, proszę cię, Williams. Sam nie jestem zachwycony z tego pomysłu – mlasnął, opierając się i splatając dłonie na brzuchu. – Louis na niego wpadł. – uniósł ręce w obronnym geście.
          - Tomlinson – warknęła pod nosem i usidła na skraju miękkiego mebla. – Nie no, to jest chore – zaśmiała się gorzko.
          - Zgadzasz się?
          Pokiwała głową.
          - Proszę. Mój kuzyn nie ma mi spokoju. Będzie się śmiał, a na to nie pozwolę. – Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.  Wysyłając ku niej zadziorne uśmiechy i spojrzenia. – To tylko weekend
          - Tylko…
         Brunet leniwie podniósł się z sofy i podszedł do Evelyn. Kucnął naprzeciwko niej, swoje dłonie opierając na jej kolanach. Uniósł wzrok i przejechał nim po cherubinowej twarzy dziewczyny. Dokładnie lustrował każdy milimetr jej brzoskwiniowej skóry, ust, aż w końcu łącząc się nim z brunetką. Bóg Seksu uśmiechnął się.
          - To jak?
          Czuła, że ponownie jest pod jego urokiem. Nie spuszczali z siebie wzroku. Czułam oddech Malika niebezpiecznie wijący się w powietrzu, niczym jadowita żmija, która miała zaraz ukąsić.
          - Niech stracę – zmieszała się trochę, odwracając spojrzenie i wydostając się z sideł czaru.
          - Dzięki. Przyjadę po ciebie w piątek około czternastej – rzucił krótko, wstając. – Na razie – dodał na odchodne, wyszczerzając rząd swoich mlecznobiałych zębów.
          W piątek?! Ale przecież to już pojutrze, pomyślała, wzdychając głośno, zapowiada się ciekawy weekend, dodała, kierując się do swojej sypialni. Dziwiła się sama sobie, że się zgodziła. Ona i Malik jako para przez cały weekend. W co ona się wpakowała? Czy kłopoty, choć raz, mogły ją ominąć? Tak naprawdę kompletnie nie widziała, co ją czeka. A czekało ją wiele…  

          - Viviene, co to ma być? – spytała, biorąc do ręki bordową obcisłą sukienkę z trzy czwartym rękawem i dużym wycięciem na plecach. Mina Evelyn nie wyrażała dużego zadowolenia.
          - No jak to co, sukienka. Przecież musisz się ładnie zaprezentować ciotce Zayna. W końcu najlepsze jest pierwsze wrażenie. – Blondynka uśmiechnęła się perliście, przesuwając kolejne wieszaki z ubraniami w garderobie. – Boże, ile ty tego masz – jęknęła pod nosem, na co brunetka zaśmiała się krótko.
          - Chyba nie myślisz, że w tym pojadę. – Odrzuciła ciuch na bok i złapała za parę jasnych jeansów.
          - Owszem, pojedziesz – zakomunikowała ostro, wciskając jej sukienkę ponowne w ręce. – A teraz idź się przebieraj, bo pan idealny zaraz tu będzie. – Viv wypchnęła dziewczynę z pomieszczenia. – Ja spakuję resztę. – Evelyn jęknęła niezadowolona na tę informację. Obawiała się, że może doznać lekkiego szoku po otworzeniu swojej torby, gdy będą na miejscu. – No już, już. – Uśmiechnęła się promiennie, na co zielonooka wywróciła oczyma i poszła do łazienki.
          Letnia woda przyjemnie opływała jej spięte ciało. Drobne krople niestety nie potrafiły wypłukać z niej obaw dotyczące nadchodzących dni. Wciąż zastanawiała się, jak wszystko się potoczy. Wiedziała, że nie problem będzie dla niej spędzić te dni w obecności Mulata. Z jednej strony nawet cieszyła się z tego. W końcu marzyła by zostać z nim sam na sam jak najdłużej. Ale z drugiej nieco mniej. Ona i on w jednym pokoju, w jednym łóżku. Dam radę, pomyślała, zakręcając srebrny kurek. Wyszła spod prysznica i owinęła swoje mokre ciało błękitnym ręcznikiem.  Rozczesała grzebieniem włosy i wysuszyła je. Założyła ciemnofioletowy komplet bielizny i spojrzała na sukienkę. Chcąc czy nie chcąc, założyła ją dopieszczając jej rękawy i wygładzając. Materiał idealnie przylegał do jej szczupłej figury, uwydatniając jej kształty. Zrobiła lekki makijaż, pokręciła dolne pasma lokówką. Spryskała ciało kropelką namiętnych perfum, które wytoczyły wokół aurę powabności i ostatni raz zerkając w lustro, otworzyła drzwi łazienki i ją opuściła.
          - Evelyn, Zayn już przyjechał. – Po domu rozniósł się głos Charlotte, która podobnie jak jej córka nie mogły się doczekać wizyty chłopaka.  
          - Już idę – krzyknęła, zakładając czarne botki na platformie, złapała torbę i wyszła z pokoju.
          Niespokojna, oszołomiona i przyodziana w nutkę aksamitnych perfum, zeszła na dół. Chłopak już na nią czekał. Ubrany w czarną skórzaną kurtę, szary T-shirt i ciemne spodnie, stał oparty o białą ścianę. Uśmiechnął się czarująco i podszedł do niej. Łapiąc za rączki torby pochylił się delikatnie nad dziewczyną i szepnął:
          - Ładnie wyglądasz. – Jego zachrypnięty, seksowny głos wywołała na jej ciele fale dreszczy. Otuliła ją przyjemna woń męskich perfum. Myślała, że zaraz zemdleje szybko opadając w bordowej sukience na lśniącą podłogę holu. Nim się spostrzegła Malik odsunął się od niej.
          - Dzień dobry. Pani jak zwykle pięknie wygląda - Chłopak ujął jej dłoń i szarmancko cmokną jej zewnętrzną powierzchnię.
          Evelyn popatrzyła na niego z niedowierzaniem. Przeszła obok niego szeptając w jego kierunku „lizus” i uśmiechając się wrednie. Zayn jednak stał dalej niewzruszony, uśmiechając się idiotycznie w stronę pani Williams.     
          - Tylko jedzie ostrożnie i uważajcie na drogę.
          - Dobrze. Do zobaczenia – powiedziała, żegnając się z żoną taty oraz Viv.
          - Do widzenia.
          Chłopak podszedł do drzwi od strony pasażera jako pierwszy i otworzył je. Dziewczyna nie zaszczyciła go ani jednym spojrzeniem, zatopiła się w fotelu obitym skórą i tępo wpatrywała się w przednią szybę. Usłyszała cichy dźwięk zamykanego bagażnika, a później drzwi. Przełknęła nerwowo ślinę. Już za niedługo będzie musiała wcielić się w dziewczynę Zayna. Ale czy aby na pewno do końca jej to przeszkadzało?
          - Już bardziej nie mogłeś podlizać się Charlotte? – spytała, gdy Zayn odpalił silnik auta i ruszyli angielską drogą. Musiała przyznać, że był naprawdę dobrym kierowcą. Nie mogła się nadziwić, z jaką delikatnością potrafi panować nad tym „smokiem”, bo tak zdecydowanie można było nazwać ten pojazd.
          - Dało, ale nie chciałem tracić wszystkich moich wdzięków przy pierwszym razie. – odpowiedział spokojnie skupiając się na drodze.  
          Czarny samochód mknął prostymi drogami w kierunku East Ham, gdzie mieszkała rodzina chłopaka. Im bliżej byli celu tym nerwy coraz bardziej zżerały dziewczynę od środka. Nerwowo bawiła się srebrnym pierścionkiem z atramentowym oczkiem. Nagle przedmiot wyślizgnął się z jej lekko spoconych dłoni.
          - Cholera – zaklęła pod nosem.
          - Co jest?
          - Upuściłam pierścionek. Malik zatrzymaj się i pomóż mi go znaleźć – powiedziała nerwowo, wzrokiem szukając połyskującej rzeczy.
          - Zaraz będziemy na miejscu. Poza tym to tylko pierścionek. Znajdzie się. Nie panikuj – powiedział obojętnie, wzruszając ramionami i przestawiając biegi.
Brunetka otworzyła szerzej oczy, słysząc jego obojętność.  
          - Dla mnie to nie jest jakiś tam pierścionek. To pamiątka po mamie. – Ostatnie zdanie wypowiedziała szeptem. Nikt z chłopaków ani też Viviene, nie wiedzieli, co było powodem przeprowadzki do Londynu i zamieszkania z ojcem. Zawsze gdy rozmowa przenosiła się na ten tor, ona zmieniała temat lub odpowiadała ciche „Nie ważnie.”.  – Daleko jeszcze?
          - Już jesteśmy na miejscu – powiedział, skręcając w pojedynczą uliczkę i zatrzymując się na jej końcu, przy niewielkim białym domu. Nie był on duży, ale do małych też nie należał. Średniej wielkości domek budowany, obity białymi deskami. Z dużymi oknami i podejściem wyłożonym betonowymi płytkami. Budowlę otaczała cała mas drzew, które, niestety, o tej porze straciły swoje soczyście zielone liście. Wiosną i latem musiało być tu naprawdę piękne.
Evelyn wyszła z samochodu, przyglądając się spokojnej okolicy. Zayn, dzierżąc dwie torby, podszedł do niej z lekkim uśmiechem i niepewnie chwycił jej dłoń. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
          - Przedstawienie czas zacząć – powiedziała, zaciskając mocniej jego ciepłą dłoń, na co on skinął delikatnie głową.
          Czuła się dziwnie. Była w obcym domu, udawała dziewczynę Zayna Malika, a na dodatek trzymając go za rękę rozchodziło się po jej kończynie przyjemne ciepło, którego sama nie potrafiła wytłumaczyć. W jego obecności działa się z nią coś niewytłumaczalnego. Ale nie mogła sobie przecież tym teraz zaprzątać głowy. Teraz musiała skoncentrować się na swojej roli, musiała ją dobrze odegrać.
          Powoli skierowali się do drzwi. Popatrzyli na siebie, po czym chłopak zadzwonił dzwonkiem. Drzwi otworzyła niska, czarnowłosa kobieta o sympatycznym wyrazie twarzy. Jej oczy były brązowe, niemalże takie same jak u Mulata. Ubrana była w czarną suknię, która sięga prawie do ziemi.
          - Och, Zayn, witaj. Jak dobrze, że już jesteście – powiedziała, promiennie się uśmiechając i gestem ręki nakazując aby przybyła dwójka weszła do środka. Zapach pieczonego kurczaka i przypraw unosił się w korytarzyku. Mam nadzieję, że któryś powiedział, że jestem wegetarianką, powiedziała w myślach, wymuszając się na lekki uśmiech.
          - Witaj ciociu, miło cię widzieć. To jest.. – urwał wskazując na Evelyn, która dotychczas stała na uboczu.
          - A co ona język nie ma? Nie musisz za nią odpowiadać, prawda złotko? – Teraz kobieta zwróciła się bezpośrednio do brunetki. Ona zaskoczona otwartością cioci, popatrzyła zdezorientowana na Malika, a on ruchem głowy nakazał jej, aby się przedstawiła.
          - Eee… tak. Evelyn  – Dziewczyna nerwowo wyciągnęła dłoń w stronę kobiety. Po szybkich oględzinach stwierdziła, że nie może mieć ona więcej jak 35 lat.
          - Dorothy. Bądź ciocia Dorothy. – Gospodyni domu potrząsnęła dłonią brunetki. – Chodźcie, kochani, pokaże wam wasz pokój, rozpakujecie się i zaraz będzie kolacja.
          - Oczywiście, ciociu. – Zayn ponownie wziął wszystkie torby i ruszył za kobietą. Evy, po chwili wahania, również poszła na górę.
Dorothy zaprowadziła ich do dużego pokoju o jasno żółtych ścianach z wielkim małżeńskim łożem. Brunetka odetchnęła z ulgą widząc, że na nim zmieściłoby się z co najmniej pięć osób. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Po obu stronach potężnego mebla stały stoliki nocne, na których spoczywały lampki. Szafa, komoda i fotel – to w zupełności wystarczyło.  
          - Nie było tak źle. Ciotka łyknęła haczyk – powiedział zadowolony Malik do dziewczyny, która po wyjściu pani Dorothy, położyła się mlecznobiałej pościeli. – Gorzej będzie z kuzynem. Pamiętaj, przy nim musi być pełna profeska - usiadł na łóżku obok dziewczyny.
          - Postaram się. Mieszka tu ktoś jeszcze? – spytała, z wzrokiem wlepionym w sufit.
          - Wujek Adam i mała córeczka ciotki, Iris. Ma dopiero
półtora roku. - Chłopak uśmiechnął się na samą myśl o tej słodkiej dziewczynce, która pewnie teraz spała parę sypialni od nich.
          - Kolacja! – Z dołu dobiegł ich głos cioci.
          - I pamiętaj zachowuj się jak na Malika dziewczynę przystało – mruknął.
          - Weź się zamknij, dobra? – rzuciła w jego stronę wkurzona. Miała już powyżej uszu w kółko tego samego.
          Obróciła się i stanęła jak wryta. Przed nimi, jak spod ziemi, wyrósł Josep. Dziewczyna od razu go poznała. Patrzył na nią spode łba. Kuzyn Zayna na pewno słyszał ich krótką wymianę zdań.
          - Małżeńska kłótnia? – zapytał z ironią. – Jestem Josep – wyciągnął rękę w stronę Evelyn, która posyłała w jego stronę mordercze spojrzenie. Nie spodobał się jej od razu. Był z byt pewny siebie.
          - Evelyn. – uśmiechnęła się mściwie. – Idziemy, kochanie? – Odwróciła się w stronę Mulata i rzuciła mu zadowolone spojrzenie. Brunet zrozumiał przekaz. Złapał ją w pasie i zeszli razem do jadalni zostawiając Josepa w osłupieniu.
          Podczas kolacji Dorothy próbowała wyciągnąć jak najwięcej informacji o ich trasach, koncertach, spotkaniach z fanami. Ku zdziwieniu brunetki, chłopak odpowiadał na każde jej pytanie. Siedząc przy stole czuła się niezręcznie. Od momentu kiedy usiadła była bacznie obserwowana przez piętnastoletniego chłopca. Miała przeczucie, że on zna prawdę. Wie, że ich związek to jeden wielki przekręt. Starła się o tym nie myśleć. Próbowała skupić się na rozmowie, które właśnie zeszła na temat jej i bruneta. Ciocia jak zwykle zadawała masę pytań, aż w końcu jedno z nich przeszło granice oczekiwania.
          - Nie myśleliście o ślubie, dzieciach…?
          Evelyn zakrztusiła się sałatką, którą właśnie kosztowała.
          - Nic mi nie jest – oznajmiła, upijając spory łyk wody z wysokiej szklanki. Spojrzała na Zayna, który patrzył na nią z czystym przerażeniem w oczach.
          - Zobacz jak się dzieciaki wystraszyły. Są jeszcze młodzi, mają czas. – Na szczęście dwójki, całą sytuacje załagodził Adami.
          - Dokładnie. – Zayn przytaknął i już do końca kolacji każdy jadł w spokoju.

          - Twój kuzynek jest wkurzający – warknęła, wchodząc do pokoju rozczesując włosy. Zayn leżał na wytyczonej przez dziewczynę połowie łóżka i przesuwał palcem po ekranie telefonu.  – No jak go dorwę to mu nogi z dupy powyrywam.
          - Mówiłem – stwierdził krótko i spojrzał na Evelyn ubraną w czarne bokserki i koszulkę na ramiączkach. Na jego twarzy przemknął cień zawadiackiego uśmiechu.
          Już miała coś powiedzieć, gdy jej uwagę przyciągnęło coś innego. Odwróciła się w stronę drzwi i spostrzegła, jak jakiś cień kładzie się na podłodze i bezczelnie przystawia ucho do drzwi. Evy uśmiechnęła się ironicznie i dając znak Zaynowi, że ktoś leży pod ich.  Wiedziała dobrze, że to Joseph ich podsłuchuje. Od samego początku coś podejrzewał i dało się to wyczuć, ale nie myślała, że posunie się do tak drastycznego kroku.
          - Zayn, możesz mi przynieść ręcznik, bo zapomniałam – krzyknęła,, stojąc w progu łazienki.
          - Jasne, już idę. – Mulat zamruczał posłusznie, wstał z łóżka i podszedł do niej. Stanął bardzo blisko, aby dokładnie przyjrzeć się jej ciału.
          - Nie wziąłeś ręcznika – powiedziała na tyle głośno, aby osoba stojąca za drzwiami mogła ich usłyszeć.
          - Sam cię wytrę. – powiedział podobnym tonem. Wziął dziewczynę na ręce , na co ona cicho pisnęła. Spojrzała mu w oczy. Sama nie wiedziała, czy gra czy bierze to wszystko na poważnie. Trochę się przestraszyła, kiedy wyczuła nutkę pożądania w jego wzroku.
          Położył ją delikatnie na pościeli i ułożył się obok niej. Delikatnie błądził po jej ciemnych włosach.
          - Jeżeli wejdzie, to nie odskakuj za szybko. – szepnął jej do ucha.
          Evelyn zacisnęła powieki i przygryzła wargi. Czuła taki wielki napływ pożądania, że sama się bała, iż nie wytrzyma i żuci się na niego. Pisnęła niewinnie, kiedy chłopak całował powoli jej szyję a potem wszedł na podbródek i zaczął pieścić delikatnie jej wargi swoimi. Przygryzła delikatnie jego dolna wargę i przejechała wilgotnym językiem po jego podniebieniu. Rozbudzony Zayn wpił się mocno w jej wargi, całując ją z coraz większym zapałem. Ona również nie była mu dłużna. Objęła go mocno za kark i pieściła dłońmi jego szyję. Jak się spodziewali, usłyszeli po chwili szczęk otwieranych drzwi. Brunetka powoli odsunęła się od chłopaka, który leżał teraz na niej i spojrzała zza jego pleców na przybysza.
          - Eee..  szukam… gitary? – powiedział zakłopotany Joseph, który był stuprocentowo pewny, że udają i wcale nie zmierzają się zacząć kochać.
          - Nie ma tu żadnej gitary – powiedziała, udając, że się na niego złości.
          - Właśnie, a teraz zjeżdżaj stąd.
          - J-jasne. – Chłopak szybko wyszedł zamykając za sobą z hukiem drzwi.
          Evy parsknęła pod nosem.
          - To jeszcze nie koniec. On ma sypialnie obok, więc… - Chłopak popatrzył na brunetkę znacząco.
          - O nie, nie mam zamiaru uprawiać z tobą dzikiego seksu – rzekła oburzona.
          - A kto tu mówił o dzikim seksie. Ale jeżeli tobie taki po głowie chodzi, to nie ma sprawy. Po prostu trochę poudawajmy – dodał, widząc minę dziewczyny.
          - A ciocia? – zapytała przerażona pomysłem „swojego chłopaka”
          - Ma pokój po drugiej stronie domu, nie usłyszy. – Evelyn popatrzyła na niego i złośliwy uśmiech wykwitł jej na twarzy. Zaczęła delikatnie podskakiwać na łóżku tak, że zaczęło skrzypieć dość głośno, aby kuzynek usłyszał.
          - Kochanie, jesteś boska – Malik też nieźle bawił się zaistniałą sytuacją.
          - Zayn, nie gadaj tyle, tylko zabierz się do roboty.
          Oboje zaczęli wydawać z siebie dziwne odgłosy i mogli przysiąc, że podłoga nad nimi lekko zadrżała. Po chwili jednak dziewczyna, nie mogąc dłużej wytrzymać wybuchła niepohamowanym śmiechem.
          - Cicho, teraz ten moment, kiedy dochodzimy.
          - Skąd wiesz, że podnieciłeś mnie na tyle, że ja też dojdę? – zapytała ironicznie. Malik niewiele myśląc złapał ją za głowę, przyciągnął do siebie i namiętnie pocałował. – No dobra, dochodzimy – powiedziała zamroczona i na umówiony sygnał razem wydali z siebie przeciągłe jęki.

Witajcie. :) Jednak jestem z nową częścią. Wyrobiłam się z powtarzaniem do próbnych matur, więc stwierdziłam, że przysiądę i coś napiszę. Hm, i jak? Co o tym sądzicie? Tym razem uważam, że końcówka jest całkiem niezła. Mam z niej kompletny ubaw. :D Poza tym rozdział wyszedł mi nieco dłuższy niż przewidywałam, ale nie chciałam dzielić go na dwie części, bo to nie ma sensu. 
Acha; blogi, na których mam zaległości, bądź nowych czytelniczek, nadrobię kiedy tylko znajdę odrobinę wolnego czasu. :)
To tyle z mojej strony. Jest już grubo po północy, więc chyba pora iść spać. Do zobaczenia i trzymajcie za mnie kciuki. <3  


23 comments:

  1. Cudowny, wspaniały, świetny, zajebisty itd. Nie wiem jak mam określić twoje opowiadania. Każde jest wyjątkowe. Kocham <3
    http://larrystylinsonforeverinmyheart.blogspot.com/

    ReplyDelete
  2. haha xD zajebisty !rozwaliłaś system dziewczyno !;D

    ReplyDelete
  3. Hmm, udawanie dziewczyny Zayna? Coś czuję, że właśnie ten moment może prowadzić do czegoś większego ;d
    Hahaha końcówka mnie totalnie rozwaliła! Widać, że Joseph to typ detektywa i szybko nie odpuści, więc będą musieli się nieźle natrudzić, by upewnić go w swojej wersji. Jak najbardziej jestem na tak! z ustesknieniem czekam na moment, gdy oni będą w końcu razem. A to już niedługo, mam rację?:>>
    Z niecierpliwością czekam na kolejną część, jestem ciekawa czym tym razem nas zaskoczysz i rozbawisz ;d

    ReplyDelete
  4. O ja pierdole ;o Jaaaaaaaki genialny rozdział!!!

    ReplyDelete
  5. Super jak zawsze :D Bardzo końcówka mi się podobała , czekam na więcej !

    ReplyDelete
  6. Boziuu , rozdział jest meega ! Nie spodziewałam sie tego wszystkiego ! Czekam do następnego xx
    A tak wgl pojawił sie nowy rozdział po przerwie ;) http://the-future-starts-today-not-tomorrow.blogspot.com/

    Roxey ♥

    ReplyDelete
  7. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa !!! cudowny cudowny najlepszy jaki czytałam! lepiej sobie tego nie mogłam wyobrazic ani wymyslec :D bardzo dobrze ze wynik;la sytuacja gdzie musza udawac pare, czuje ze sie bardzoooo duzo wydarzy i straszliwie sie niecierpliwie dlatego szybkoo dodawaj kolejny rozdział bo na ten czekałam w cholere i na szczescie sie w koncu doczekałam genialny! buziaczki kochana ! :* / wishmeyourself.blogspot.com

    ReplyDelete
  8. to teraz wiem już skąd ten pomysł na sms-a do kolegi z dzikim seksem xd hahahahahhahah xd on jeszcze w sobote pisał czy na pewno ze mna pisał xd lol
    rozdział rewelacyjny!;d coś czuję, że to całe udawanie pary jest dla obydwojga czymś dobrym. ;d ahh..ten Joshep;p jaki wścibski kuzyn..gdybym takiego miała to bym chyba zabiła. xd
    czekam na kolejny!;d mam nadzieję, że nie karzesz nam na niego długo czekać, bo ta końcówka tak mnie wciągnęła, że chce czytać i czytać;d

    ReplyDelete
  9. O matko! Kocham Twoje opowiadanie,kolejny cudowny rozdział. Pomysł udawania dziewczyny Zayn'a-miazgaaa! A końcowa scenka prze świetna. Uśmiałam się do łez. Czekam na z niecierpliwością. pozdrawiam,Magda :)

    ReplyDelete
  10. Zajebisty ! ;D
    Kocham, kocham, kochammm ten rozdział;3
    Jak Evelyn udawała dziewczynę Zayna było genialne. Scenka końcowa niepowtarzalna, uśmiałam się normalnie tak, że turlałam się po podłodze.
    Awwwwwww.... jebłam, ;3
    Na początku myślałam, że oni tak na prawdę, ale później stwierdziłam, że jednak to tylko udawane jest ;O
    Czekammm na więcej takich +18 nextów !;D(tylko udanych)

    Pozdrawiam,

    one-love-one-band-one-direction.blogspot.com

    ReplyDelete
  11. Hahahahaha! Ja nie moge, no! Czytałam dwa razy końcówke i nie moge sie przestać śmiać!

    Ale, ale... Co z pierścionkiem? Upadł i co, i ona nie RZUCIŁA (przez rz!) się szukać go?

    ReplyDelete
  12. kocham ten rozdział.!
    końcówka odlot.. :D
    czekam na kolejne rozdziały.

    ReplyDelete
  13. Rozdział świetny :D
    Nie zdążyłam przeczytać wszystkich rozdziałów, bo weszłam przypadkiem, ale będe wchodziła i już zabieram się za czytanie i czekam na następny :)
    A ja zapraszam do mnie na bloga. Liczę , że wejdziesz i skomentujesz a nawet zaobserwujesz , Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna < jestem przygotowana na negatywne komentarze> http://sameemistakess.blogspot.com/

    ReplyDelete
  14. Hahah mówił Ci już ktoś, że jesteś zajebista ;3 ? Tak? To nic, powtórzę jeszcze raz. JESTEŚ ZAJEBISTA !!! Kocham to opowiadanie, a ten rozdział to mistrzostwo ;d Oby więcej takich :)

    ReplyDelete
  15. Hej ; ) Zostałaś nominowana ;] Więcej tutaj : http://niebieskookaonedirection.blogspot.com/2012/11/liebster-award.html

    ReplyDelete
  16. O żesz ty w mordkę!:D
    Dobry rozdział :D:D Końcówka mnie powaliła. XD
    A ten kuzynek zadziorny i pewny siebie. hahaha:D
    Czekam na następny rozdział *.*
    A tak btw to życzę ci powodzenia na maturach.
    Wiem, że dzisiaj pisałaś drugą część, trochę spóźnione te moje życzenia, ale wcześniej nie miałam czasu napisać komentarza:)
    Jestem pewna, że pójdzie ci znakomicie ;)

    PS u mnie rozdział 7 . :)
    now-leave-me-alone.blogspot.com

    ReplyDelete
  17. Rozdział jest cudny! Jak zawsze, ale tym razem było seksownie i do tego zabawnie :)
    Za każdym razem kiedy wchodzę na twojego bloga i widzę nowy rozdział to aż podskakuję na krześle ze szczęścia :D

    ReplyDelete
  18. Właśnie zaczęłam czytać twoje opowiadanie i powiem tyle JEST MEGA ZAJEBISTE i ta końcówka rozdziału boska. Tylko szkoda że ten kuzyneczek wszedł bo może to działo by się na prawdę a potem tylko udawali ale no trudno mam nadzieje że z tego weekendu wrócą jako para :D :P
    Z niecierpliwością czekam na następny :D
    Aga :*

    ReplyDelete
  19. Zostałaś przez mnie nominowana do Liebster Awards
    Szczegóły:http://imagine-about-one-direction.blogspot.com/2012/11/gra-liebster-awards_22.html

    Roxey ♥

    ReplyDelete
  20. dopiero znalazłam czytać twojego bloga, ale od razu się w nim zakochałam <3
    Mam nadzieję,że nowe rozdziały pojawią się szybko. :)
    J.

    ReplyDelete
  21. Nominowałam Cię do Liebster Awards . ;)
    Wejdź do mnie po więcej info ; D
    http://ontheothersideoftheworld1d.blogspot.com/

    ReplyDelete
  22. To jest najlepszy rozdział jaki kiedykolwiek czytałam, proszę o więcej takich scen :D

    ReplyDelete
  23. Dosłownie tarzałam się ze śmiechu, gdy czytałam zakończenie. Nie ma to jak urządzać scenkę, bo kuzynek podsłuchuje haha. Awwwww ten moment, kiedy naprawdę zaczęli się całować, zanim wszedł Joseph <3 Kurcze, ciekawe czy gościu będzie bardzo zawstydzony następnego dnia przy śniadaniu haha. Z ciotuni też niezłe ziółko, żeby takie pytania przy kolacji zadawać? :D Dobrze, że wujek czuwał, choć jestem ciekawa, jak by sobie poradzili bez jego pomocy. Tak, zdecydowanie jeden z najcudowniejszych rozdziałów. Między Zaynem a Eve tak iskrzy... Nie mogę się doczekać, aż w końcu naprawdę wyznają sobie, co do siebie czują. Ogólnie, pomysł na ten rozdział miałaś epicki, aż od razu chce się czytać dalej :D
    Pozdrawiam cieplutko! :)

    ReplyDelete