27/10/2012

Rozdział trzynasty.



      Przejrzysta sala skąpana w bieli. Woń kwiatu pomarańczy, frezji, róż i bzu przyjemne mąciła zmysły i wypełniała pomieszczenie. Ciemny, drewniany parkiet wypełniało kilka par tańczących w rytm muzyki, którą wygrywała orkiestra. Wśród tych wszystkich par była ona – brązowowłosa piękność o soczyście zielonych oczach ubrana w karminową sukienkę. Zwiewny materiał, który znajdował się z tyłu falował w gorącawym powietrzu, gdy tylko była okręca wokół własnej osi przez własnego ojca. Uśmiechała się perliście, a czasami nawet zanosiła się melodyjnym śmiechem. W tym samym czasie uśmiechał się i on. Widok jej roześmianej osoby był dla niego jak balsam. Koił jego zmysły i zmniejszał nieznacznie tęsknotę. Nie mógł pojąć tego dziwnego uczucia, które rosło w siłę każdego dnia. Czasami miał ochotę znaleźć się na miejscu Travisa, wziąć ją w swoje ramiona i uchronić przed niebezpieczeństwami. Ale nie mógł. Zawsze gdy los dawał mu chwilę spędzenia z nią sam na sam, on zachowywał się jak skończony dupek. Nie potrafił z nią normalnie porozmawiać. Tylko dlaczego?! Westchnął ciężko, wypijając na raz całą zawartość wysokiego kieliszka. Ponownie odwrócił spojrzenie w kierunku panny Williams, która bawiła się w najlepsze ze swoim chłopakiem. Na owy widok ścisnęło go w żołądku. Podparł się na kulach i opuścił salę.
Wolnym krokiem przemierzał żwirową drogę w niewielkim parku, który znajdował się pięć minut drogi od sali pełnej gości. Noc była chłodna, jednakże co się dziwić, była już połowa września. Świetlisty księżyc przedzierał się przez zwały gęstych, szarych chmur. Główną alejkę parku oświetlały słabe światła starych latarni, stojących między drzewami. Na krótki moment przymknął zmęczone powieki, próbując wyobrazić sobie postać brązowowłosej. Uwodzący uśmiech, niesforny błysk w kocich oczach oraz fantazyjne ciało. Taką poznał ją w maju i znał do dnia dzisiejszego. Ich kolegowanie  trwało tak krótko, a mimo to czuł do niej tak wiele. Nie potrafił uznawać jej za nikogo więcej, niż zwykłą koleżankę.

     Evelyn, podziękowawszy swojemu partnerowi za taniec, wyszła na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza. Chłodne powiewy wrześniowego wiatru, otulały jej nagie ramiona i przyjemnie cuciły jej twarz. Uśmiechnęła się do siebie samej, zamykając powieki i wdychając cudowną woń sosen, które rosły niedaleko. Gdy tylko zdążyła przymknąć oczy w jej głowie pojawił się obraz błyszczących, czarujących oczu i zawadiackiego uśmiechu. Nie potrafiła o nic zapomnieć. Nie starała się nawet o to. Spojrzała na swoją rodzinę oraz rodzinę ze strony Charlotte. Ze wszystkimi dogadywała się świetnie i od razu polubiła osoby ze strony swojej macochy. Oparła się o futrynę potężnych dwuskrzydłowych drzwi, wpatrując się w swojego tatę oraz jego żonę, pierwszą żonę. Dziewczyna doskonale zdawała sobie sprawę, że nie jest owocem prawdziwej miłości, a krótkotrwałego romansu. Jej rodzice nigdy nie byli w związku, nawet jako chłopak i dziewczyna. Ale nie miała do nich pretensji o to, że nawet nie spróbowali. Mama nie miała przed nią żadnych tajemnic, nawet jeśli chodziło o relację między nią a Anthony’m. Evelyn wypytywała się o każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. O każde ich spotkanie, pocałunek. Po tym jak na strychu domu swoich dziadków, znalazła stary pamiętnik mamy, wiedziała także, że ojciec po dowiedzeniu się o ciąży wyjechał ponownie do Londynu. Nie dawał oznak życia przez co najmniej cztery miesiące. Ale wrócił. Wrócił z bukietem jej ulubionych kwiatów i przeprosinami. Pogodzili się. Obiecali, że oboje będą wychowywać córkę, ale na tym się skończyło. Brunetka uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienia opowieści, które słyszała każdego dnia wieczorami od mamy. Wiedziała, że nikt jej nigdy nie zastąpi. Nawet Charlotte, którą naprawdę bardzo polubiła. Pustka w sercu po odejściu matki nigdy nie zostanie wypełniona. Zamrugała kilkakrotnie i rozejrzała się po pomieszczeniu. Wzrokiem próbowała odnaleźć Mulata, ale nigdzie go nie widziała. Zlustrowała nawet wszystkich gości na parkiecie, ale doskonale wiedziała, że chłopaka tam nie będzie. W końcu jak miał tańczyć z zagipsowaną nogą? Odwróciła się i wyszła na zewnątrz. Spojrzała na wszystkie drewniane ławki, które znajdowały się w pobliżu, ale były one puste. Dokąd mógł pójść?, zadała sobie w myślach pytanie. Nie mówiąc nic nikomu, skierowała się w stronę parku.
Wieczorową porą, kiedy na atramentowym niebie ukazały się złociste gwiazdy, cała miejscowość została okryta szarą poświatą, otuliła swoje nagie ramiona dłońmi. Noc była zimna, a ona miała na sobie zaledwie sukienkę do kolan. Szła pustymi alejami wysypanym żwirem angielskiego parku, wsłuchując się w rytm własnego serca i zagłębiając w różnorodnych myślach. Denerwował ją cały świat i niektórzy ludzie z którymi przebywała. Nie umiała odnaleźć w nich ani drobnej iskierki dobra i serdeczności. Wszyscy biegli za pracą, karierą i pieniędzmi, w tym beznadziejnym wyścigu szczurów. Ale ona taka nigdy nie była. Chciała w pełni realizować swoje marzenia, które przepełniały jej  życie. Pragnęła udać się ponownie do uroczego Paryża, samodzielnie wdrapać się na wieżę Eiffla i podziwiając piękne widoki oddać się magii chwili. Dla świata była niczym. Mogła zginąć, zatapiać się w smutku, ale jej cierpienie byłoby niczym dla reszty ludzi, którzy nawet nie wiedzą kim jest i jak się nazywa. I właśnie to powoduje, że tak często na jej policzkach ukazywały się kryształowe łzy. Nie umiała znaleźć osoby, która w jej tęczówkach widziałaby całe życie, każdy dzień, smutek i słodkie szczęście.
Po niecałym kwadransie dotarła na miejsce. Stanęła obok starej, obskurnej ławki, która stała naprzeciwko dużego stawu, który okalały stare brzozy. Usiadła na zimnych deskach, po czym potarła dłońmi nogi i ramiona. Że też nie pomyślałam, o zwinięciu marynarki z krzesła Travisa, westchnęła. Siedziała wpatrzona w spokojną taflę czarnej wody, gdy nagle usłyszała cichy plusk. Rozejrzała się dookoła siebie, czując jak ze strachu żołądek podchodzi jej do gardła. Przełknęła nerwowo ślinę.
- Nie boisz się chodzić sama po nocy? – Usłyszała lekko zachrypnięty męski głos. Znała go Doskonale widziała do kogo należał, po mimo tej lekkiej chrypki, zdradzały go przyjemne dreszcze, które przeszły po jej plecach.
- Nie – odpowiedziała, ponownie odwracając się przodem do stawu.
Znalazła go. A może to on znalazł ją? Nie było to teraz istotnie. Cieszyła się, że może go zobaczyć. Nie mogła uzasadnić swojej niespodziewanej radości.
Rzuciła kolejne spojrzenie w kierunku bruneta, który przysiadł obok niej. Z uśmiechem na twarzy wyglądał jak dobry Anioł, mający duszę rozkapryszonego diabła. Nie wiedziała, co zmusiło ją do takich skojarzeń. W końcu to był tylko Zayn Malik, denerwujący ją swoimi dowcipami i głupimi uwagami – nie żaden Anioł.
Oczywiście.
Usłyszała głosik w swojej głowie. Znajomy, irytujący głosik, który już dawno nie dawał oznak swojej obecności.
- Trzęsiesz się jak galareta. Masz – powiedział, ściągając z siebie ciemną marynarkę i zarzucił ją na ramiona dziewczyny.
Evelyn lekko zakłopotana, aczkolwiek również zaskoczona uprzejmym zachowaniem chłopaka, odwróciła od niego spojrzenie i zatopiła je w czubkach swoich szpilek, które ledwo dostrzegała w ciemności.
- Dziękuje – wyszeptała po chwili, otulając się górną częścią garnituru Malika. Jej nozdrza uderzyła przyjemna woń męskich perfum, które przyprawiały o zawrót głowy.
- Do twarzy ci w niej.
Jej policzki oblał soczysty rumieniec. Czuła, jak jej zimna twarz, styka się z falą ciepłości. Dziękowała w myślach Bogu, że wokół nich panowała ciemność, przez co chłopak nie mógł dostrzec jej zaczerwienionej twarzy. Plecy zaczęły przechodzić regularne dreszcze. Przygryzła dolną wargę z obawy, że palnie coś nieodpowiedniego. Zerknęła w jego stronę, napotykając jego ciepłe orzechowe tęczówki. Widziała, jak delikatnie unosi jej dłoń. Był niezwykle ostrożny i subtelny. Została uświadomiona, że za skarby świata, Zayn nie chce zrobić jej krzywdy. Poczuła się wyjątkowo, zupełnie jakby stąpała po ścieżce usłanej kolorowymi kwiatami. Dokładnie jak księżniczka, którą wszyscy się opiekują i nie pozwalają dotknąć byle komu.
Malik zaczął pieścić jej dłoń opuszkami swoich ust. Z wielkim spokojem zaczął się nią opiekować. Czuła leciutkie dotyki chłopaka, które mąciły wszystkie zmysły. Przekazywał jej magiczne ciepło, które zamieniała w ogniste pożądanie. Widziała, jak jego kuszące usta trzęsą się przy każdym, najdrobniejszym ruchu. Pragnęła się mu oddać, oplatając się gorącym sznurem miłości.
Niespodziewanie, ścisnął mocniej rękę, nadal ją trzymając. Szkarłatny rumieniec natychmiast oblał policzki Evelyn, które chciała zakryć kosmykami długich, brązowych włosów. Zadrgała, kiedy ucałował leciutko jej skórę, zostawiając na porcelanowej cerze wieczny znak. Następnie uniósł wzrok. Jego oczy były niczym nierozwikłana zagadka, kłębek sekretów i promienistych tajemnic. Nim się spostrzegła ich wargi zostały złączone w jedną, spójną całość. Zetknęli się spragnionymi ustami, czując jak ich języki złączają się w gorącym tańcu. Było jej diabelnie duszno, jej twarz była doszczętnie czerwona. Wtopiła dłonie w gęste, ciemne włosy chłopaka. Zagryzła dolną wargę, kiedy się od siebie odłączyli. Patrzyli na siebie spragnionymi wzrokami. Chłopak zaczął delikatnie gładzić prawą ręką jej rumiany policzek.
I co narobiłaś?!
- J-ja… - zaczęła się jąkać, non stop zapatrzona w oczy Malika. - Przepraszam – mruknęła, po chwili zrywając się z ławki. Uciekła, zostawiając chłopaka z natłokiem myśli.  

      Siedziała na parapecie okna, które wychodziło na jedną z wielu uliczek Londynu. Dumała o całym swoim życiu oraz o ostatnim wydarzeniu w parku. Myślami odchodziła w dalekie wspomnienia. Pamiętała te wszystkie przeprowadzki, nowe otoczenia, nieznanych ludzi i wszystkie szkoły. Jak na swój wiek, miała za sobą tysiące uczuć – smutków, radości. Bywały dni, kiedy pragnęła zniknąć ze świata wraz ze swoimi problemami. Była przybita, smutna i rozgoryczona, a dookolny kraj widziała w odcieniach szarości i czerni. Jednak istniały też doby w których wprost promieniałam radością i skakałam niczym sarna po całym domu. Nagle drzwi sypialni brunetki uchyliły i ujrzała w nich Charlotte. Jej ciemno brązowe włosy delikatnie opadały na krótką szyję, a usta układały się w przyjaznym uśmiechu.
- Evy, kochanie, ktoś do ciebie – oznajmiła. – Zejdziesz na dół, czy mam zaprosić go na górę?
- Niech przejdzie tu.
- Dobrze. Ah, i ja wychodzę. Będę wieczorem. Pa – powiedziała, po czym opuściła pokój.
Niedługo potem ciche pukanie do drzwi rozniosło się po pomieszczeniu. Dziewczyna zeskoczyła z parapetu, mówiąc przy tym „proszę”. To co zobaczyła przeszło jej najśmielsze oczekiwania. W drzwiach stał Zayn wsparty o kulach.
- Chcę z tobą porozmawiać – powiedział bez ogródek, zamykając pokój.
Evelyn poczuła jak w jej gardle rośnie wielka gula, przez którą żadne słowo nie potrafiło przejść przez jej wargi.
- I nie o tym co stało się w parku, podczas wesela twojego taty.
Odetchnęła z ulgą, czując jak ciężki kamień spada z jej serca.
- A więc o czym? – zapytała, wskazując mu miejsce na okrągłym, wiklinowym fotelu by usiadł.
- O… Travisie. – Zajął wskazane miejsce przez dziewczynę, odstawiając kulę na bok.
- Słucham?
- Evelyn, on wcale nie jest taki, jak ci się wydaje. Wcale nie jest kochanym i troskliwym chłopakiem. To tylko gra. Znam go od sześciu lat i zdążyłem poznać jego prawdziwe oblicze.
- Malik, o czym ty bredzisz? – spytała, wyraźnie zdziwiona jego dotychczasowymi słowami.
Westchnął głośno.
- Daleko mu do zwyczajnych studentów ślęczących z głowami w książkach. Nielegalne wyścigi odbywające się poza miastem i…
- Wiem o ty – mruknęłam pod nosem, tym samym przerywając wypowiedzieć Zayna.
- Jak to wiesz?
- Po prostu. Zabrał mnie tam… kiedyś.
- Co takiego?! – wrzasnął, podrywając się na proste nogi. Jednak zaraz ponownie usiadł. – Powiedz, że to tylko żart.
Dziewczyna wstała z łózka, po czym podeszła do okna. Nie było za nim nic ciekawego, co mogłoby przykuć jej uwagę.
- Nie. Dodatkowo powiem ci, że sama brałam w nich udział. – Syknęła cicho, gdyż na koniec ugryzła się w język. Po co w ogóle mu o tym mówiła? Nie był zadowolony, gdy dowiedział się, że wie o wyścigach, a co teraz, gdy wyjawiła mu swoją tajemnicę?
Ukradkiem spojrzała na chłopaka, który zacisnął usta w cienką linię. Był zły, wściekły. Tylko dlaczego?
- Co jeszcze o nim wiesz? – wysyczał przez zęby, wpatrując się w martwy punkt na ścianie.
- Nic…
- Miałem kiedyś przyjaciela. Byliśmy dla siebie jak bracia, znaliśmy się od dziecka. Wszystko układało się świetnie do póki w szkole nie pojawił się cały ten Ross – powiedział, z wyraźnym obrzydzeniem wypowiadając nazwisko chłopaka. – Na początku wszystko było okej. Wszyscy w szkole wiedzieli, że nie należy się z nami zaczynać, bo marnie by się to dla nich skończyło. – Urwał.
Evelyn cały czas uważnie wpatrywała się w chłopaka siedzącego w bezruchu i pochłaniała każde jego słowo.
- A co się stało później?   
- Powiedział nam o wyścigach. Nie zdając sobie z konsekwencji z tego wypadu, pojechaliśmy z nim do Londynu. Byłem cholernie podekscytowany tym wyjazdem. Oczywiście, abym mógł pojechać musiałem okłamać rodziców…
- I co się wtedy stało?
- Zachęcał nas do wzięcia udziału. Oczywiście, zgodziliśmy. Nie musiał nas długo namawiać.
- Sam brałeś w tym udział, a krzyczysz na mnie?! – Nie rozumiała już nic. Był na nią wściekły, że zgodziła się wziąć udział w zawodach, a sam zrobił dokładnie to samo. Okłamał rodziców, by pojechać do Londynu i zasmakować adrenaliny.
- A widziałaś co on robi, gdy odchodzi na bok z kumplami?!
- Nie. Kazał mi zostać z resztą.
- Tak też myślałem – prychnął pod nosem i wstał. – Travis jest dilerem narkotyków. Odchodzi z nimi tylko po to, by sprzedać im towar. Też dlatego boi się, aby gliny go nie złapały. To dlatego straciłem przyjaciela! Przez niego i jego cholerne świństwo, którym handluje!
Brunetka stała osłupiała z otwartymi ustami i z rękoma zwieszony w dół. Nie wierzyła własnym uszom, w to co właśnie usłyszała. Travis dilerem? Nie, to nie mogła być prawda. Zapewne był to jakiś głupi pomysł Malika. Od początku go nie lubił, więc próbował się go pozbyć.
- Nie sądziła, że mogę się tego po tobie spodziewać – powiedziała, wciąż kompletnie zszokowana.
- Ale kiedy to prawda! Nie zmyśliłem sobie tego wszystkiego. Evelyn!...  
Pokiwała głową, odwracając się przodem do okna.
- Wyjdź stąd.
Usłyszała trzaśnięcie drzwiami, a później już tylko coraz to cichsze stukanie kul o podłogę. Miała wrażenie, jakby w jej głowie pojawiła się bariera, która nie przepuszczała słów chłopaka. Zamknęła oczy i oparła się czołem o zimną szybę, na której zaczęły się pojawić drobne kropelki deszczu. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co powiedział Zayn. I ile było w tym prawdy, a ile kłamstwa? 

_
Udało mi się w końcu dokończyć rozdział. Było ciężko, moja wena kompletnie się wypaliła i jest, jak jest. Koniec - schrzaniony. W głowie miałam poukładane to zupełnie inaczej i przede wszystkim lepiej to brzmiało. Uh, no nic. Czekam na wasze opinie. Do następnego. x

13 comments:

  1. Świetny rozdział bardzo mi się podoba zresztą jak wszystkie . Mam tylko nadzieję że nie skończy ci się wena :D czekam na kolejny rozdział

    ReplyDelete
  2. Jak zawsze świetny, idealny, genialny i bardzo fajny *___*
    Mam nadzieję, że Evelyn przemyśli to co powiedział jej Zayn i podejmie radykalne środki. Cieszę się oczywiście z ich pocałunku, ale dlaczego ona uciekła?
    No w sumie ma chłopaka i nie chce go zranić,ale Travis jest dilerem i musi w to uwierzyć.
    Z niecierpliwością czekam na next. ^^
    Pozdrawiam,


    one-love-one-band-one-direction.blogspot.com
    (Ps. dzisiaj o 16.00 nowy rozdział:))

    ReplyDelete
  3. Ojej, jak dobrze. Wczoraj nadrobilam wszystkie rozdzialy, których nie przeczytałam i byłam tak ciekawa następnego, a tutaj proszę - miód na moje serce.
    Co do stylistyki to nawet się nie muszę wypowiadać - wszyscy się chyba zgodzą, że masz świetny styl pisania i cokolwiek byś nie napisala będzie magiczne.
    Z jednej strony dobrze, że Evelyn dowiedziała się o tym, że Travis dilluje, może to da jej trochę do myślenia i z nim zerwie? Z drugiej jednak martwię się, że gdy powie o tym Travisowi, on jej wciśnie jakiś kit, a ona uwierzy i już nie odezwie się do Malika. Jednak mam nadzieję, że nic złego się tu nie wydarzy i Ev z Zaynem w końcu będą razem :)
    Czekam z utęsknieniem na następny rozdział, błagam, Informuj :))
    scars-future.blogspot.com

    ReplyDelete
  4. Niesamowita historia. przeczytałam wszystko w jeden dzien i pragnę więcej:) Masz niesamowity talent i wykorzystuj go w ten sposób. Czekam na kolejny rozdział z wypiekami na policzkach :)

    ReplyDelete
  5. No więc hmmm..nie wiem od czego zacząc;p najlepiej chyba od początku, nie?;p więc bardzo podoba mi się scena pocałunku Zayna i Evelyn;d jest bardzo urocza, sama chciałabym przeżyć coś takiego..;p podejrzewam, że Zayn zaskoczył Ev swoją delikatnością.
    No i wreszcie czekałam na to bardzo długo.! cieszy mnie fakt, że Zayn powiedział Ev prawde Travisie!;d szkoda tylko, że dziewczyna nie chce mu w to uwierzyć..;< z jednej strony rozumiem ją, ale z drugiej-powinna choć w połowie uwierzyć Mulatowi.Przyznam, że scenę, w której Malik opowiada o Travisie czytało mi sie najszybciej;d hahah xd uwielbiam takie sceny;d
    rozdział oczywiście świetny^^ i nie uważam, że schrzaniłaś końcówke. Może troszeczke, ale minimalnie;p ale i tak jest rewelacyjna;p
    czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział;d

    ReplyDelete
  6. aaaaaaaaaaaah,wiedzialam ze Evelyn mu nie uwierzy! dodawaj nastepny rozdzial szybko! niezły rozdzial :) xoxo

    ReplyDelete
  7. O MATKO, POCAŁOWALI SIĘ! - taka była moja reakcja . ;d
    Czytałam z wypiekami na twarzy. :) Normalnie, centralnie masz prze przeogromny talent, ale to już ci mówiłam. Za każdym razem jak czytam rozdział prosto z twoich łapek, to humor mi się poprawia, niezależnie od tego czy jestem w podłym, czy bardzo podłym nastroju.
    Nie możesz mówić, że zwaliłaś ten rozdział, bo jest cudowny. Mogliby się jeszcze troszeczkę pokłócić, no ale. Im mniej złości, tym później łatwiej wybaczyć:)
    Czekam na następny z ogromną niecierpliwością. <3
    Pozdrawiam xx

    now-leave-me-alone.blogspot.com

    ReplyDelete
  8. Świetny rozdział.! ♥
    Kiedy się pocałaowali to aż wyprostowałam się na krześle, a na twarzy pojawił mi się wielki uśmiech :)

    PS. Mam do Ciebie pytanie :
    Ile masz lat, autorko bloga, że tak świetnie piszesz?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dla zaspokojenia Twojej ciekawości, 18. :)

      Delete
  9. bożeee ! jedno z najlepszych opowiadań jakiekiedykolwiek czytałam! weszłam po raz pierwszy na niego wczoraj i przeczytałam wwszystko za jednym zamachem, jestes niesamowita ! z wielką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! niech ona uwierzy Zaynowi w koncu i niech bedzie dobrze:c oczywiscie dodaje twojego bloga do moich ulubionych, pozdrawiam!:* / wishmeyourself.blogspot.com

    ReplyDelete
  10. Widzę, że zmieniłaś wygląd bloga. Cudowny <3
    Czekam na nowy rozdział ;3


    U mnie rozdział 4 : now-leave-me-alone.blogspot.com
    :)

    ReplyDelete
  11. Wybacz, że tyle czasu mnie tutaj nie było. Ale już ostro biorę się za nadrabianie ^,^ Może zacznę od tego, co najbardziej mi się ciśnie na usta? Travis dilerem?! Od samego początku myślałam, że najgorsze są te jego wyścigi, w które wplątała się tamtym razem również Evelyn. Gościu mnie coraz bardziej przeraża. Do diabła, dlaczego Eve nie uwierzyła Malikowi? W sumie wiadomo, że niby on nie lubi jej chłopaka, to musi kłamać... Ale i tak się dziwię, bo przecież po kimś, kto bawi się w nielegalne wyścigi to już chyba można się wszystkiego spodziewać? No cóż, ciekawa jestem, co dalej. Mam nadzieję, że Eve odsunie się choć trochę od Travisa teraz :D
    Pozdrawiam serdecznie, życzę weny i lecę nadrabiać kolejny rozdział ^,^

    ReplyDelete